Czy lubisz zaczynać nowe rzeczy?
Kiedy decydujesz się na podjęcie decyzji o zmianie? Czy czekasz na dobrą datę taką jak nowy rok, przesilenie zimowe czy koniec wakacji? A może kierujesz się cyklem księżyca i orientujesz się na jego pełnie i nowie?
Obiektywnie rzecz biorąc, to każdy moment jest dobry by zmienić coś co nam już nie służy. Skończyć coś starego i zacząć na nowo. Ale pomimo oczywistości tego stwierdzenia to częściej nam się zdarza zdecydować się na zmianę w jakąś szczególną datę lub z okazji święta.
Też tak masz?
Dlaczego wybrałam tą datę?Co jest w niej takiego specjalniego? Właśnie 1 lutego będziemy obchodzić święto Imbolc oraz początek Chińkiego Roku. Mało? No to jeszcze dorzucę Nów księżyca w Wodniku.
Co to jest Imbolc?
Nazwy tego święta nie jest do końca jasna.
Jedni twierdzą, że IMBOLC pochodzi od słowa Óimelc, czyli „owcze mleko”. Tłumaczone jest to To właśnie pod koniec zimy i na początku wiosny rodzą się małe owce a dorosłe produkują więcej mleka. Niekiedy uważa się, że pochodzenie nazwy wywodzi się ze staroirlandzkiego wyrazu, który oznacza “mycie”, “oczyszczenie”. Jeszcze inne źródła mówią o tym, że wyraz IMBOLC oznacza dosłownie “w brzuchu matki”.
Na czym polegało Imbolc?
Imbolc oznaczać oczyszczenie przez „ogień i wodę”.
Imbolc poświęcony jest irlandzkiej bogini wiosny, poezji, muzyki, jasnowidztwa i rzemiosła, Brigid. Miała ona zapewniać dobre plony, uzdrawiać, wspierać rolników, oraz rodzące kobiety. Był to czas, w którym świętowano przygotowującą się przyrodę do porodu wiosennych dni. W wielu źródłach podaje się, że był to celtycki pierwszy dzień wiosny.
W tych dniach najważniejsze staje się obserwowanie pierwszych, mocniejszych promieni słońca, które zapowiadają wiosnę. Jest to iskierka powijająca się w zimowych ciemnościach. Celebrując Imbolc zapala się świece, które symbolizują światło i ciepło, ogień, iskrę życia. Święto to przypomina nam o tym, że Ziemia już odpoczęła i jest gotowa do wydania nowego życia.
Kiedy wypada Imbolc?
Jest to stare święto celtyckie wypadające na 2 nów po przesileniu zimowym.
Data tego święta jest ruchoma, gdyż pochodzi ono z czasów, kiedy używano kalendarza opartego na księżycu a ten jak wiemy, nie pokrywa się z ogólnie przyjętym solarnym kalendarzem gregoriańskim. Z czasem, kiedy zaczęto używać kalendarza opartego na słońcu, unieruchomiono to święto przypisując je do 1 lutego. W tym roku święto Imbolc akurat wypada 1 lutego. A tym samym też nów księżyca.
Wydaje się to niesamowitą zbieżnością gdyż podobieństwo obchodów Matki Boskiej Gromnicznej, której święto przypada na 2 lutego jest uderzające. To nie pierwszy raz w miejsce dawnych świąt zostały naniesione nowe interpretacje. W obchody Matki Boskiej Gromnicznej również palimy świece. Duże gromnice, których płomień jest przypisywany w symboliczny sposób postaci Jezusa, którego nazywa się Światłością Świata oraz światłem na oświecenie pogan.
Matka Boska Gromniczna jako chrześcijańska wersja Imbolc?
Według legendy Matka Boska Gromiczna , której święto wypada 2 lutego, chodzi po polach z zapaloną świecą i chroni oziminy przed wymarznięciem. Oświetla również drogę zbłąkanym podróżnym. W wędrówce towarzyszy jej wilk, którego Maryja ocaliła przed polującymi na niego mężczyznami. W ikonografii ludowej Matka Boska Gromniczna przedstawiana jest czasem także z leżącym u jej stóp gniazdkiem ze skowronkami. Wierzono bowiem, że w tym dniu po raz pierwszy powinien odezwać się skowronek. Panowało przekonanie, że to połowa zimy i ukryty w ziemi robak odwraca się w drugą stronę, sposobiąc się w ten sposób do wyjścia z kryjówki.
Dzień ten też zwyczajowo jest pożegnaniem się z bożonarodzeniową choinką co możemy zauważyć chodząc ulicami miast. Brzmi podobnie do znaczenia święta Imbolc? Sami oceńcie.
Jak można świętować z Imbolc?
Jeżeli masz w sobie chęć i otwartość by spróbować wsparcia jakie daje podążanie za naturalnymi cyklami przyrody to jest bardzo dobra okazja by skoncentrować się na swojej intencji na ten rok. Jeśli masz ją sformułowaną to zapal świecę, wypowiadając ją na głos. Patrząc w płomień, powtarzaj ją w rytmie wdechów i wydechów. Powtórz ten rytuał przez następne 3 dni lub wtedy kiedy będziesz mieć potrzebę przywołania swojej intencję. Pomyśl, że oświetlasz drogę intencji by mogła się zamanifestować.
Do świętowania tego czasu na pewno przydadzą się też Lalki Mocy
Jeśli masz w zasięgu Słowiańską Lakę Mocy to możesz również sięgnąć po nią teraz. To Żadanice – Strażniczki Marzeń i Podróżki są na ten czas dobrymi towarzyszkami. Jeśli Twoja intencja jest konkretna sięgnij po Żadanice i daj jej prezent wypowiadając intencję na głos. Jeśli masz tylko naszkicowany kierunek – wybierz Podróżkę, która będzie pilnować byś nie zboczyła z kursu. Nie masz jeszcze swojej Lalki Mocy? Wskakuj tutaj i wybieraj tu lub zamów tutaj.
Masz pytania? Pisz śmiało.
Totemiczne Lalki Mocy pojawiły się nagle w 2020 roku
Pierwsza przyszła do mnie we śnie. Druga w medytacji u znajomej. Trzecia powstała sama z siebie, kiedy siadłam do pracy przy Lalkach Mocy.
Czym są Totemiczne Lalki Mocy?
Swoją formą i działaniem wykraczają poza kanon Tradycyjnych Lalek Słowiańskich. Jedna z nich ma czarne oblicze, a inna korzenie zamiast nóg. Zakładając, że kultura tradycyjna odpowiada na bieżące potrzeby ludzi, Lalki Totemiczne musiały się w końcu pojawić. Nasz obecny świat znacznie różni się od tego, w którym powstawały dawne motanki. Realia mieszkańca Białoruskiej wsi 100 czy 300 lat temu nie były tym samym, czym żyje współczesny człowiek.
Dlaczego Totemiczne?
Słowo totemiczny oznacza relację człowieka z mitycznym przodkiem czy pomocnikiem. Może to być zwierzę lub roślina. Czasami mogą to być zjawiska ze świata przyrody takie jak Słońce, Księżyc, Las, Ocean, Góra. Pisząc je dużą literą odwołuję się do kultur tradycyjnych, gdzie zwierzęta, rośliny, skały i żywioły były traktowane jako krewni ludzi.
A jak teraz z nimi pracować?
Współcześnie możemy potraktować je tak dosłownie jak przedstawicie dawnych kultur tradycyjnych albo skupić się na jakościach, jakie mają te zjawiska–totemy, które wzywamy na pomoc. W kontekście Lalek Mocy, powołując je, zapraszamy konkretną jakość do naszego życia, która jest nam aktualnie potrzebna. Totem ma za zadanie nas wspierać i pomagać. Jest pewnego rodzaju pryzmatem, przez który możemy obserwować przychodzące wydarzenia. Totemiczna Lalka Mocy może być też swoistą wskazówką w sytuacji dylematu.
Jak się zjawiają? Skąd przychodzą?
Niektóre zjawiają się we śnie, inne w medytacji. Jeszcze inne ot tak, po prostu, bez zapowiedzi. Jak przychodzi wizja, myśl, czy znak, to wtedy wiem, że to to.
To trochę jak z nadawaniem imienia. Nie wiesz, jakie nadasz, i trudno się zdecydować przed tym, gdy w końcu zobaczysz nowonarodzoną osobę. I nagle coś klika i jest. I już od dziś to nie “dziecko” tylko Renatka. Czy Miron. Chyba każdy z nas miał takie doświadczenie w życiu jak nadanie imienia człowiekowi, zwierzęciu czy przedmiotowi. Imiona przychodzą w taki właśnie zaskakujący sposób. Tak jest też z Totemicznymi Lalkami Mocy.
Pierwszą Totemiczną Lalką Mocy, która do mnie przyszła, była Czarna Perła – Przewodniczka Przemijania.
Jest ona dwustronną lalką, której zadaniem jest pomoc w przeminięciu trudnych wydarzeń w życiu i wyciągnięciu z nich tego, co jest dla nas cenne. Jej nauka brzmi – bierz to, co jest dla Ciebie przydatne w dalszej drodze, a resztę przemiń.
Jedna strona tej lalki jest cała czarna z wyjątkiem sześciu pereł przyszytych do jej sukni i dłoni. To właśnie te małe połyskliwe klejnoty i ich ograniczona ilość pomagają nam zadecydować jakie z elementów minionych wydarzeń są dla nas cenne i do zabrania na dalszą drogę. Więcej o Czarnej Perle będzie można przeczytać niebawem tutaj.
Drugą Lalką Totemiczną była Dziewczynka Nietoperzynka.
Przyszła do mojej znajomej w medytacji a kiedy trafiła gotowa do jej rąk zobaczyłam jak łza wzruszenia płynie jej po policzku. Jest to Lalka, która ma pewne cechy nietoperza, ale jest też małą dziewczynką.
Dokładny sens tej lalki na pewno odkryje osoba, dla której została powołana. Jak dla mnie jej mocą jest słyszenie tego, czego ludzkie ucho nie wychwytuje. Słyszeniem całą sobą. Nietoperze mają również niezwykłą zdolność omijania przeszkód w ciemności. Ale nade wszystko wydaje mi się cenna ich zdolność patrzenia na świat z innej perspektywy. Jak dla mnie to właśnie do tego zaprasza Nietoperzynka.
Minotaur, a właściwie smutny pan z głową byka.
Ten rogaty mężczyzna przyśnił się małej, dziewięcioletniej dziewczynce. Postać ze snu bardzo tęskniła za swoją mamą, więc śniąca wzięła ją za rękę i zaprowadziła do rodzicielki.
Bardzo poruszył mnie ten sen i z radością wykonałam dla Małej jej Minotaura. Wręczając go spytałam jej mamy czy wie, że w kulturze minojskiej Minotaur był wzorcem pokojowego mężczyzny, który pomaga w transformacji i inicjacji (dopiero Grecy zrobili z niego krwiożerczego potwora). Obie, i matka i córka. nic o tym nie wiedziały. Więcej o pokojowych wzorach męskich pojawi się wkrótce tu.
Korzonka przyszła w czasie mojej pracy z tematem zakorzenienia się.
Szukałam wtedy wsparcia w szybko zmieniającej się rzeczywistości. Chciałam, żeby mnie wpierała w znalezieniu źródła siły i mocy.
Korzonka może dla różnych osób znaczyć coś innego. Dla jednych potrzebna jest w zatrzymaniu się i budowaniu swojego kawałka świata. Dla innych może być wsparciem w szukaniu odpowiedzi o własne korzenie, historię pochodzenia i przynależność.
Jej długie kłącza, wychodzące z miejsca nóg, są dla mnie przypomnieniem, jaką ogromną moc mają korzenie. Parafrazując to właśnie korzenie dają nam możliwość wzrastania wysoko do nieba. Więcej o Korzonce opowiem w tym tekście niebawem.
Jak mogą nam służyć Totemiczne Lalki Mocy?
Jedne z nich zjawiły się w bardzo jasnym celu i skończonej formie. Taką Lalką jest na pewno Czarna Perła – Przewodniczka Transformacji. Inne pojawiają się zaczynając od ujawnienia swojej formy, a do odkrycia ich przesłania potrzeba czasu i zaangażowania osoby, która daną Lalkę powołuje czy dostaje.
Inne jakości ma Czarna Pszczoła a inne Minotaur czy Nietoperzynka. Lalki Totemiczne przychodzą, by odpowiedzieć na konkretną potrzebę, a ich jakości odzwierciedlają się w ich cechach charakterystycznych.
Każda Totemiczna Lalka Mocy przynosi inne jakości i znaczenie.
A to dopiero początek.
Temat obrzędów przejścia od dawna za mą “chodził” i domagał się by się nim zająć. Wszystko zaczęło się od nauki weselnych pieśni podczas Letniej Szkoły Muzyki Tradycyjnej jakieś 10/13 lat temu. To tam pierwszy raz usłyszałam weselne pieśni obrzędowe a ciarki same zaczęły chodzić po plecach. Chciałam więcej.
Początkowo wystarczyły mi same warsztaty pieśni i śpiewu oraz działania rekonstrukcyjne w których uczestniczyłam – jako obserwatorka a potem aktorka. Powoli zbierałam dowiadywałam się jakie znaczenia mają poszczególne elementy, gesty, symbole. Czułam wtedy, że biorę udział w czymś niesamowitym a jednocześnie tajemniczym. I znowu mój apetyt na więcej się zaostrzył.
Ta potrzeba zrozumienia struktury wesela nie dawała mi spokoju. Zaczęłam od organizacji warsztatów tradycyjnych pieśni weselnych jednak archaiczność niektórych tekstów prosto z XIX wiecznej polskiej wsi powodowały we mnie opór i niezgodę. W tekstach pieśni tradycyjnych można usłyszeć przemoc, historię zawierania małżeństw bez miłości, traktowanie panny młodej przedmiotowo. Zdaje sobie sprawę, że testy te opowiadają prawdę o dawnych realiach i są bardzo wartościowym źródłem wiedzy o kulturze. Ale czasy się zmieniły więc z jednej strony nie da się ich śpiewać w kontekście współczesnego wesela a z drugiej strony nie powstały żadne nowe pieśni. To co? Pora na nowe teksty, prawda?
I tym samym powstał pomysł projektu Przymiarki Weselne. Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w ramach którego powstał projekt, został mi przyznany w czasie pandemii więc całość była realizowana online.
Powołałam do życia grupę na fb Przymiarki Weselne czyli o weselu inaczej. W trakcie kilku miesięcy zorganizowałam kilka warsztatów śpiewu, które zostały poprowadzone przez Josz (Joanna Skowrońska). Nagrałam kilka rozmów na temat elementów weselnej plastyki obrzędowej (zapis rozmowy jest na kanale są tu) oraz napisałam teksty odnoszące się do poszczególnych elementów wesela. Wraz z niektórymi, najbardziej zaangażowanymi uczestnikami, podjęliśmy się próby przystosowania starej tradycji do współczesnych realiów. Przeanalizowaliśmy wesele by wyznaczyć najważniejsze punkty i stworzyliśmy scenariusz obrzędu weselnego. Jest to PDF, który zawiera podstawowe informacje a właściwie gotowy szkielet do wykorzystania w czasie organizacji wesela by stało się obrzędem zmieniających dwoje ludzi w małżeństwo a nie tylko miłą imprezą z dobrym jedzeniem.
Po Przymiarkach Weselnych powstała potrzeba sprawdzenia założeń w praktyce.
Projekt Próba Generalna realizowany w ramach stypendium Miasta Krakowa, Kultura Oporna, przyczynił się do powstania Desantowej Grupy Obrzędowej – grupy śpiewających kobiet oraz kilku wspierających i zaangażowanych merytoryczne mężczyzn. Naszym celem było sprawdzenie czy założeń scenariusza Przymiarek Weselnych mają zastosowanie w praktyce. Bardzo chcieliśmy sprawdzić scenariusz w praktyce ale nie w sytuacji teatralnej. Myśleliśmy by nasz pomysł na realnej parze młodej, na prawdziwym weselu. Ale jak tu znaleźć kogoś odważnego na eksperyment na własnym weselu? hmmm…
I tutaj z pomocą przyszedł mój narzeczony, Leszek Łuczyn.
Oświadczyliśmy się sobie w międzyczasie a jak zaczęliśmy rozmawiać o ślubie to wyszło na to, że bardzo chcemy zrobić taki eksperyment na sobie. I tak znalazłam się w podwójnej roli – panny młodej szykującej się do ślubu i koordynatorki eksperymentalnej Desantowej Grupy Obrzędowej. A to był dopiero początek przygód.
Prawdopodobnie każde znane Ci wesele zawierało w sobie rośliny i to nie tylko te w sałatkach. Jakie one były i kiedy występowały? Czy wianek rzucany przez pannę młodą może składać się z dowolnych roślin? Jakie jest ich znaczenie i dlaczego ich dobór nie jest przypadkowy?
Wesela mają długą historię liczącą sobie tysiące lat i zawsze towarzyszyły im rośliny. Żeby się czegoś więcej dowiedzieć o ich roli w weselnych rytuałach poprosiłam o rozmowę Karola Szurdaka z Etnobotaniki w praktyce. Karol oprócz wiedzy botanicznej o uprawie, zbieraniu i użytkowaniu roślin ma również wiedzę na temat związanych z nimi tradycyjnych wierzeń.
Moje pytania dotyczyły głównie najstarszych przekazów związanymi z roślinami, które były obecne przy weselu. Dowiedziałam się, że ich dobór nie wynikał z właściwości leczniczych. Występowały jako znaki: nieśmiertelności, płodności czy młodości.
Rutko, moja rutko…
Pierwsza roślina, pojawiała się na długo przed weselem, na etapie kiedy młoda dziewczyna dojrzewała do momentu zamążpójścia. Mowa tutaj o małym, żółtym kwiatku czyli rucie. Symbolizowała ona panieństwo oraz dziewictwo.
Ciekawe czy moment, w którym młoda dziewczyna czuła się gotowa lub ktoś za nią decydował, że już czas na ślub, łączył się z dostaniem przez nią pierwszej miesiączki. Tego nie wiemy ale możemy się domyślać. Takim znakiem gotowości dla otoczenia było właśnie pojawienia się w przydomowym ogródku ruty. Mówi o tym jedna z bardziej znanych pieśni koło weselnych.
Nasiałam se rutki na cztery ogródki
Na piątym barwinku na ciebie Jasieńku
Na piątym barwinku na ciebie Jasieńku
Rutko moja rutko siałam cie raniutko
Siałam cie wesoło rośnij rutko sporo
Siałam cie wesoło rośnij rutko sporo
Zasiałam cie rutko na szerokiej grzędzie
Ja sobie myślała że Jasieńko przyjdzie
Ja sobie myślała że Jasieńko przyjdzie
Rutka poschodziła a Jasieńka ni ma
Jak przyjdzie niedziela bede sie stroiła
Jak przyjdzie niedziela bede sie stroiła.
Melodii, jednej z wielu, można posłuchać tutaj. (Płyta Pieśni Polskie. Fundacja Muzyka Kresów)
Ten mały, niepozorny, żółty kwiatuszek z zielonymi listkami pojawia się również tuż przed ślubem w czasie plecenia wianka w trakcie tak zwanego wieczoru panieńskiego lub/i rózgowin czyli przystrajania rózgi weselnej( o rózdze weselnej i wieczorze panieńskim więcej przeczytasz tutaj wkrótce)
Adam Fischer w książce Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych podaje też, że nazywano ją również rutką lub zymozełeniem. Dalej pisze, że włożenie przez dziewczynę ruty czy rucianego wianka na głowę oznaczało jednoznacznie gotowość do zamążpójścia.
“Ruta zielona, jałowiec, lepszy kawaler niż wdowiec”.
Niektóre źródła wyraźnie mówią o tym, że ruta i tojad są tymi roślinami, bez których ogródek kwiatowy dziewczęcy obejść się nie może. „(…) Te dwie rośliny mają moc zatrzymywania czarciej siły. Czasami zamiast obrączek ślubnych używa się wianków rucianych, które po weselu zaszywa się w pierzyny. (…)” jak podaje Adam Fischer.
Zdziwił mnie w tym opisie tojad, który jest rośliną silnie trującą – zarówno kwiaty, liście jak i korzenie mają w sobie silne toksyny. Karol Szurdak, którego o to zapytałam, wskazuje na jeden z możliwych tropów – tojad ma bardzo piękne, niebieskie kwiaty a kolor ten kiedyś był uznawany za przyporządkowany panienkom. Nie wiadomo dlaczego akurat niebieski ( współcześnie to raczej kojarzy się różowy ) ale ślady tej tradycji można odleźć w zwyczaju, że panna młoda powinna mięć na weselu/podczas ślubu „coś starego, coś pożyczonego i coś niebieskiego”. W dzisiejszych czasach jest to najczęściej niebieska podwiązka.
A na złamane serce?
Drugą, najstarszą i najczęściej powiadającą się roślin stosowaną wymiennie z rutą jest kalina. Obie symbolizowały to samo: młodość i stan panieński.
O Kalinie, tym niedużym krzewie, spotykanym w lasach i zaroślach, rosnącym na wilgotnej glebie, możemy przeczytać, że święci się ją wraz z innym zielem w święto Matki Boskiej Zielnej. Również dom Panny Młodej, w którym odbywa się wesele zdobiony jest kaliną. Według starych podań zakochane dziewczęta, które umierają przed ślubem, zamieniają się w kalinę.
Za Adamem Fisherem można kalinie przypisać szczególną władzę : jej kwiat, świeżo ułamany i przyłożony do zbolałego serca, zmniejsza cierpienie.
Zielony to kolor wesela!
Jedną z roślin, która dawniej zawsze była obecna na weselu był barwinek. Jako roślina wiecznie zielona, symbolizuje nieśmiertelność, zwycięstwo życia nad śmiercią oraz ogólnie nowe życie.
Barwinek jest również uważany za afrodyzjak więc ze względu na swoje znaczenie w ludowej erotyce bywa nazywany także czasem lubiczem lub lubystkiem. Panna młoda a często i drużki przystrajały głowę w wianki z barwinku. Także pieczywo weselne ( korowaj czy inaczej kołacz weselnym) jest ozdabiany barwinkiem. Był on również, jak dwie wyżej wymienione rośliny, również symbolem dziewictwa.
Z czasem barwinek zastąpiony został przez mirt a potem przez bukszpan. Pojawiały się także zamiennie rośliny iglaste – jodła czy świerk. W niektórych rejonach wyparł go skutecznie asparagus. W tym przypadku nie chodzi o konkretną roślinę ale o cechę charakterystyczną –wszystkie wyżej wymienione mają zielone liście niezależnie od pory roku i wszystkim przypisuje się moc nieśmiertelności .
Rośliny a płeć
Dla losów roślin w weselnej tradycji istotne jest, że przynajmniej na terenie Polski tylko kobiety zajmowały się dekoracjami i ozdobami roślinnymi. Znajomość dobierania odpowiednich roślin na wesele i czas je poprzedzający przechodziła z matki na córkę.
W tradycji nie było roślinnych symboli dla kawalerów. Gdybyśmy chcieli tę tradycję zaktualizować pod współczesnych mężczyzn, ciekawe były, które to rośliny można by było im przypisać w momencie stawania się mężem? Jaką musiałaby posiadać warstwę symboliczną? Kolor? Zapach?
Były również rośliny niechciane na weselu – ich spis zmieniał się w zależności od regionu ale uniwersalnie zakazana była słoma i puste grochowiny. Obie rośliny jako, że są puste w środku, są przeciwieństwem płodności i pełni. Nie brano również roślin trujących ( za wyjątkiem tojadu, który wygrywał prezencją).
Wesele z roślinami czy bez?
Faktem jest, że rośliny i kwiaty pojawiają się nadal na weselu gdyż są symbolem młodości i witalności, piękna. Gdy młoda para prosi o nieprzynoszenie kwiatów, a w zamian za to proponuje wsparcie celu charytatywnego, to jest to z jednej strony szlachetne, a z drugiej odłącza nas od okazji włączenia się w symbolikę roślin – i jej tworzenia na nowo.
Roślina weselna rezonuje w sercu. Jak rezonują dziś drobne, żółte kwiatki ruty? A wiecznie zielony barwinek? Ten tylko znajdzie odpowiedź, kto po nie sięgnie.
Na szczęście. Na nowe życie.
Tekst powstał na podstawie rozmowy z Karolem Szurdakiem, etnobitanikiem w praktyce. Całą rozmowę można przesłuchać tutaj
Projekt Przymiarki Weselne zrealizowany został w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.
Rozmowę na temat Przymiarek Weselnych z Joanną Skowrońską, zwaną jako Josz, przeprowadziłam w połowie sierpnia chociaż projekt trwa już od początku czerwca. Nasza rozmowa i pytania, które padają w niej, mógłby być wstępem do całego projektu. Ale to jest jak z pisaniem książki – najpierw trzeba skończyć całość żeby potem dopisać wstęp.
Josz nazywam matką chrzestną Przymiarek Weselnych, bo ośmieliła mnie by zabrać się za projekt o obrzędzie weselnym. Temat rzeka. Z jednej strony jest bardzo dużo opracowań, publikacji oraz realizowanych projektów na temat zarówno historii tego obrzędu jak i jego współczesnej kondycji, a z drugiej strony obserwuję wciąż niezaspokojoną i ogromną potrzebę zrozumienia tego rytuału.
Tematem tym interesuję się od kilku lat no i w końcu nadszedł czas, żeby dopowiedzieć coś od siebie. Zdajemy sobie sprawę, że to zaledwie uchylenie rąbka tematu. Taka przymiarka do wesela.
Wesele dziś a kiedyś.
Pracę nad projektem zaczęliśmy od przyjrzenia się części składowych wesela jako obrzędu przejścia. Naszym punktem odniesienia było wesele na wsi pod koniec XIX i na początku XX wieku, gdyż takimi materiałami źródłowymi ( pieśniami, opisami etnograficznymi) dysponujemy do tej pory. Tutaj można przeczytać i posłuchać więcej na ten temat.
Opierając się na obserwacjach współczesnych wesel, mamy wrażenie, że dużo z elementów tradycji czy obrzędowości się gdzieś zatraciła i uległa zapomnieniu. Mówiąc „my” mam na myśli naszą Grupę Roboczą w składzie Asią Skowrońska zwana Josz, Sabina Krauze, Basia Mołas, Natalia Ziętara, Justyna Kaliszan, Agata Mazur, Bartosz Woźniak, Tyśka Samborska. Każdy z nas ma inne doświadczenia i z trochę innego punktu widzenia patrzymy na projekt co uważam za bardzo cenne.
Integralną częścią projektu jest zaangażowana grupa osób na na facebooku – Przymiarki Weselne . Prawie 300 członków wymieniających się komentarzami, spostrzeżeniami i doświadczeniami w temacie wesel/ślubu. Czytając te komentarze, można wysnuć wniosek, że wesele współcześnie to z pewnością wielowymiarowe wydarzenie, które może być dowolnie aranżowane, organizowane i upiększane. Tylko jak się nie zgubić w tych wszystkich możliwościach?
Z motyką na słońce?
Z pewnością zmiany w obrzędowości i podejściu do samego wesela są związane z ogólnie szybkimi zmianami w kulturze. Dostępność wielu opcji rozrywkowego urozmaicenia tego wyjątkowego wieczoru i komercjalizacja wesel sprawiły, że że wesele w dużej mierze utraciło swój obrzędowy charakter. Ten trend pogłębiła również migracja, której skutkiem jest przerwanie ciągłości zwyczajów. Wiadomo, że tego procesu nie da się zatrzymać i nie da się wrócić do tak zwanych „starych dobrych czasów” – kiedykolwiek by one były
Pierwsze pytanie, które nam się nasunęło z rozmów i komentarzy członków projektu Przymiarek to pytanie o rangę tego obrzędu. Kiedyś był to, obok narodzin i śmierci, najważniejszy obrzęd przejścia. Wiązało się to z faktem, że w dniu ślubu otwierała się nowa rzeczywistość dla zaślubianych młodych ludzi. Z dnia na dzień zmieniali się z kawalera i panny w męża i żonę co było oficjalnym i społecznym przyzwoleniem na rozpoczęcia życia seksualnego a co za tym idzie szybko stawali się rodzicami. Najczęściej panna młoda po zaślubinach zmieniała również miejsce zamieszkania przenosząc się do domu swojego męża, czasami do innej wsi. Dużo zmian w jednej chwili i pewnie dlatego potrzebny był czas ( wesela trwały koło 3-4 dni czasami tydzień) na przygotowanie się na taką zmianę. Bardzo istotne było również przyjęcie nowego związku w społeczności lokalnej więc świętowała cała wieś.
Współcześnie zmiany w naszym życiu następują stopniowo a ślub nie zawsze wprowadza takie rewolucje w życie młodej pary. Dlatego pierwszym pytaniem, które naszym zdaniem powinni sobie zdać młodzi to czy chcą, żeby to był intymny i hermetyczny obrzęd (wyjazd razem na Islandię, zaślubiny podczas wakacji itp.) czy zależy im na obecności większej społeczności, świadków ich zmiany.
W poszukiwaniu sacrum
Przyglądając się obecnej kondycji obrzędów weselnych natrafiliśmy na kilka interesujących wątków. Najmocniejszy z nich dotyczy różnicy pomiędzy weselem jako obrzędem przejścia a biesiadną imprezą weselną. To, co różni jedno od drugiego, to stopień zadbania o strefę sacrum – w tym kontekście rozumianą jako przeciwieństwo profanum czyli codzienności, doświadczeń powszednich, znanych z wielu innych kontekstów.
Na weselu jako obrzędzie powinniśmy doświadczać niecodziennych sytuacji (dotyczy to np. ubrań, jedzenia czy przedmiotów używanych w ceremonii).
Jak zadbać o sacrum? Jednym z pomysłów jest dopasowanie ceremonii do konkretnej pary młodej – w sposób wolny od powielania schematów z innych wesel. Może zbliży nas do tego zaczerpnięcie z obfitości dawnych zwyczajów?
W ramach projektu Przymiarki Weselne pracujemy nad stworzeniem modelu dla indywidualnych scenariuszy obrzędu weselnego i nad niezbędnymi komentarzami, które nadadzą głębszy sens każdemu doświadczeniu, z którego wesele jest utkane.
Jest to spore wyzwanie – jak sprawić, by rytuał weselny czerpał z dawnych zwyczajów a jednocześnie stał się bliski współczesnej młodej parze i zrozumiały dla towarzyszących jej weselników? Mamy nadzieję, że to się nam uda.
Jeśli chcecie więcej posłuchać o poszukiwaniu sacrum w weselu zapraszam na rozmowę, którą odbyłyśmy z Asią Skowrońską o Przymiarkach Weselnych – link tutaj.
Projekt Przymiarki Weselne zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Kultura w sieci”